3 czerwca 2021

Ideologia bierze uniwersytety. Upadek etosu akademickiego w Ameryce

Jednym ze skutków wdarcia się ideologii związanej z ruchem Black Lives Matter na wyższe uczelnie jest kastracja wolności dyskusji akademickich, a nawet wpływ ideologii na programy nauczania. Incydenty tego typu mnożą się w USA i Europie.

Ostatnio zlinczowano profesor prawa na Uniwersytecie Georgetown, która podzieliła się z kolegą swoim niepokojem dotyczącym słabych wyników afroamerykańskich studentów. Wystarczyło, że nie użyła odpowiednio poprawnego politycznie języka, a postawiono ją pod pręgierzem i zrujnowano jej karierę. Lewica i różne „mniejszości” przejmują powoli rząd dusz na uniwersyteckich kampusach.

Na Georgetown University Law School w Waszyngtonie w lutym tego roku profesor Sandra Sellers rozmawiała po prowadzonych zdalnie zajęciach z kolegą Davidem Batsonem. Pozostali zalogowani już po zakończeniu wykładu, ale ich rozmowa się nagrywała. Sellers podzieliła się uwagą, że  w każdym semestrze odczuwa niepokój, ponieważ wielu jej „studentów z najniższymi ocenami jest czarnych”. Batson pokiwał głową, wyrażając zrozumienie dla presji „równości” i obaw koleżanki. To wystarczyło. Dostęp osób trzecich do tej rozmowy nagłośnił sprawę. Na początku marca 2021 roku nagraną rozmowę upubliczniono, a stowarzyszenie antyrasistowskie studentów z wydziału prawa wezwało do „natychmiastowego zwolnienia Sandry Sellers”. Doszło do tego oskarżenie o rasizm. Były przeprosiny ze strony profesorów, ale niewiele pomogło. Sellers zwolniono.

Wesprzyj nas już teraz!

Na wydziale pojawiła się samokrytyczna petycja kadry, której sygnatariusze „uznają swoją odpowiedzialność, jako nie-czarnoskórzy pracownicy wydziału” i zapowiadają „zaangażowanie w ciągłą pracę nad korygowaniem własnych uprzedzeń”. Zrobiła się „zadyma”, a jej efektem było także wprowadzenie na wydziale „szkolenia antydyskryminacyjnego” i nowych przepisów „zwalczających nierówności rasowe”.

Totalitarne zapędy rasowych „postępowców” przerażają jednak nawet „tradycyjnych” aktywistów lewicy. Dan Kovalik, nauczycielem akademicki prawa na University of Pittsburgh to lewicowy aktywista, ale starej daty, „obrońca pokoju i praw człowieka”, krytyk polityki zagranicznej USA. Teraz stwierdza, że „nowi aktywiści różnią się od tradycyjnych aktywistów. Jak ja sam byłem studentem prowadziłem kampanie na rzecz równych praw lub pokoju. Ten ruch atakuje jednak jednostki. Stosuje mechanizmy prześladowań i nie widzę w tym nic postępowego”. Kovalik dodaje – nowy „ruch ma cechy niemal religijne i absolutystyczne. Nie ma w nim jednak przebaczenia ani odkupienia, a tylko potępienie”. Nic dodać.

Inny przykład z USA dotyczy walki z „systemowym rasizmem” na Uniwersytecie Princeton. Ta znana i prestiżowa uczelnia ogłosiła, że znacząco modyfikuje część swoich programów. Celem tych modyfikacji jest „walka z systemowym rasizmem” w murach uniwersytetu. Ofiarami tej walki padną m.in. kursy… łaciny i greki.

Lewica i „antyrasiści” na fali ruchu Black Lives Matter sieją spustoszenie na uczelniach w USA także w programach nauczania. Władze uczelni ulegają presji i starają się uczynić uniwersytety miejscami jeszcze bardziej „inkluzywnymi”. Uniwersytet Princeton, którego absolwentami byli przecież Michelle Obama, czy Jeff Bezos, nie chce pozostać tu w tyle. Dlatego modyfikuje niektóre ze swoich programów nauczania. Informuje o tym strona dla absolwentów. Celem zmian jest spełnienie woli walki z „systemowym rasizmem”. Tak więc, jeśli chodzi o studiowanie literatury starożytnej lub religioznawstwa, uniwersytet zdecydował się znieść obowiązek studiowania… łaciny i greki.

Filolog klasyczny bez znajomości klasycznych języków to przykład skutków wejścia na uczelnie skrajnie lewicowego obskurantyzmu. W tym przypadku mamy „postęp”, ale raczej… nieuctwa. To diagnoza podobna do uwag, które wygłosiła prof. Sellers w Georgetown. Z tym, że tutaj uznano, że skoro studenci z mniejszości rasowych mogą mieć słabsze wyniki, to należy zlikwidować przedmioty, w których sobie gorzej radzą. Dodatkowo języki klasyczne przynależą przecież do „białej cywilizacji”.

Inną ważną zmianą było narzucenie studentom politologii w Princeton nowego „progresywnego” przedmiotu. Chodzi o nowy kurs zatytułowany „Rasa i polityka”. Mają się nauczyć, że „polityka rasowa leży u podstaw politycznej historii Stanów Zjednoczonych”. U nas za komuny był obowiązkowy kurs marksizmu-leninizmu, ale teraz i Amerykanie weszli na podobną ścieżkę indoktrynacji ideologicznej.

Reformy zainicjowane przez Princeton University są następstwem przemówienia jego rektora Christophera L. Eisgrubera. Kilka miesięcy temu obiecał „walkę z rasizmem i nierównościami” na uczelni i słowa dotrzymuje. Co prawda, nie wyjaśnił jak nauka łaciny lub greki przyczynia się do utrwalania „systemowego rasizmu”, ale można się domyślać, że to pewnie języki właśnie zbyt „białe” i zbyt „elitarne”. Takie przykłady „uległości” można mnożyć i dotyczą one nie tylko ruchu BLM, ale także mniejszości seksualnych z okolic LGBTQ+ i wszystkich innych „postępowych” wynalazków. Skutki tej „poprawności” odczują następne pokolenia.

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(6)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram