11 listopada 2021

„Kiedy Harry stał się Sally”: dorośli, którzy dokonali „zmiany płci” są 19 razy bardziej narażeni na śmierć samobójczą

(fot. Pixabay)

Niektórzy lekarze naprawdę wierzą, że to pomoże ich pacjentom. Inni to zwykli ideolodzy. A jeszcze inni podążają po prostu za wytycznymi, które zalecają ludzie określający siebie samych ekspertami w dziedzinie płci – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” Ryan T. Anderson, autor książki „Kiedy Harry stał się Sally. Przemyślenia w czasach trans płciowości” komentując popularność w USA tzw. zmiany płci.

Rozmówca Piotra Włoczyka zwraca uwagę jak instrumentalnie jest wykorzystywana krzywda osób, które mają problemy z określeniem kim są i w związku z tym przyjmują hormony bądź operacyjnie „zmieniają płeć”.

Największa na świecie baza danych na temat pacjentów, którzy przeszli procedury „zmiany płci”, pokazuje, że te operacje nie są korzystne dla zdrowia psychicznego. W październiku 2019 roku w piśmie naukowym „The American Journal of Psychiatry” ukazała się praca pt. „Zmniejszenie konieczności leczenia psychiatrycznego wśród osób trans płciowych po operacjach zmiany płci. Jak wskazuje tytuł, praca ta miała udowadniać, że po operacji „zmiany płci” pacjent rzadziej potrzebuje pomocy psychiatrycznej. 10 miesięcy później redaktorzy tego pisma i autorzy opublikowali sprostowanie – relacjonuje Anderson.

Wesprzyj nas już teraz!

W sprostowaniu do artykułu autorzy przyznali, że w kontekście leczenia zaburzeń lękowych pacjenci po operacjach „zmiany płci” mieli wręcz większe problemy niż ci, którzy takich operacji nie przeszli. Te ustalenia są zbieżne z prowadzonymi przez wiele dekad badaniami, które jasno pokazują, że procedury „zmiany płci” nie wpływają pozytywnie na życie pacjentów. Jedno z uznanych badań mówi wręcz, że dorośli, którzy przeszli takie procedury są 19 razy bardziej narażeni na śmierć samobójczą niż reszta populacji – wskazuje autor „Kiedy Harry stał się Sally”.

W wywiadzie poruszono również kwestię trans-indoktrynacji dzieci w USA. Zdaniem Andresona to bardzo poważne zagrożenie i na szczęście coraz więcej rodziców zaczyna je dostrzegać. – Rodzice muszą dokładnie zaznajomić się z tym, co aktywiści promują w szkołach, co można usłyszeć o tym w mediach lub w Internecie. Wirtualny świat nastolatków, szczególnie media społecznościowe, pełen jest treści i obrazków promujących tożsamość „trans” i „różnorodność płciową” jako coś normalnego i zdrowego. Musimy zdawać sobie sprawę, że dzieci są tym bombardowane z wielu kierunków. To nie może mieć wpływu na to, jak postrzegają swoje ciała – podkreśla.

Poza tym rodzice muszę zrozumieć, że przekaz LGBT zalewa szkoły. Nie tylko, jeśli chodzi o program nauczania, lecz także szeroko rozumianą kulturę szkolną. A niestety nie da się wypisać dziecka z kultury szkolnej na takiej samej zasadzie, jak można je wypisać np. z kontrowersyjnych zajęć dodatkowych. Co więcej, potrzeba nam prawa, które będzie zakazywało dorosłym ingerowania w naturalny rozwój dzieci – dodaje.

Na koniec rozmówca Piotra Włoczyka skomentował falę nienawiści, jaka wylała się na niego po opublikowaniu książki „Kiedy Harry stał się Sally”. – Uciszanie, obrzucanie błotem i cenzurowanie to ze strony lewicy przejaw słabości, a nie potęgi. Oczywiście lewica dysponuje potężnymi narzędziami i ma olbrzymie wpływy, ale jednak ci aktywiści doskonale wiedzą, że ich ideologia ma tyle dziur, iż bardzo łatwo to obnażyć. Dlatego starają się zakrzyczeć prawdę – podsumowuje Ryan T. Anderson.

 

Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”

TK

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram