13 listopada 2021

Miszerak: Polska i Węgry powinny zostać wyrzucone z UE. Nie akceptują wartości oświecenia

(Źródło: pixabay.com)

Węgry i Polska nie spełniły pokładanych w nich nadziei, że staną się liberalnymi demokracjami, urzeczywistniającymi oświeceniowe ideały. Dlatego oba kraje powinny być wyrzucone z Unii Europejskiej. Węgry – natychmiast, a w przypadku Polski można by było zorganizować referendum i ustalić, czy Polacy faktycznie są gotowi na zerwanie z wartościami katolickimi – sugeruje Martin Miszerak, jeden z doradców polskich ministrów finansów, którzy po 1989 r. realizowali program „terapii szokowej”.

Martin Miszerak, wykładowca Business School of Renmin University w Pekinie, w latach 90-tych doradzał polskiemu rządowi w sprawach prywatyzacji, głównie sektora bankowego. Mężczyzna urodził się w Polsce, ale jeszcze w czasach komunistycznych wyjechał do USA, gdzie kształcił się na uniwersytetach Yale i Princeton. W artykule pt. „How Hungary and Poland have Bid to Farewell to Transition” („Jak Węgry i Polska pożegnały się z transformacją”), zamieszczonym na stronie Durham University (globalpolicyjournal.com) Miszerak podkreśla, że Ameryka nie po to uchwaliła w 1989 r. ustawę o wspieraniu demokracji w Europie Wschodniej (SEED), by kraje takie, jak Polska, czy Węgry obecnie podważały fundamenty demokracji liberalnej. Zgodnie z założeniami ustawy, kraje Europy Środkowo-Wschodniej uzyskiwały dostęp do międzynarodowych instytucji finansowych w zamian za pełną liberalizację gospodarki i prywatyzację, a także wprowadzenie demokracji liberalnej (system wielopartyjny, wolne wybory, wolność słowa, wolna prasa, niezależne sądownictwo) oraz – co wydaje się najistotniejsze – oświeceniowego światopoglądu.

„Ustawa SEED określiła więc podstawowy układ pomiędzy liberalnymi krajami Europy Zachodniej i Środkowej w okresie transformacji: pomoc finansową oraz wsparcie budowy instytucji w zamian za pełne przyjęcie zachodniego systemu liberalnego, zakorzenionego w Oświeceniu. Istota tego porozumienia została następnie przyjęta przez Komisję Europejską w negocjacjach umów stowarzyszeniowych i rozszerzeniowych z Europą Środkową i krajami bałtyckimi” – czytamy. Chociaż w wyniku chwalonej przez niego „terapii szokowej” Polska i Węgry przekształciły swoje gospodarki, uzyskując status państw rozwiniętych, to jednak obecnie należy negatywnie ocenić przemiany jakie dokonały się w obu krajach. Autor sugeruje, że problemem nawet nie jest kwestia gospodarki, ale system zarządzania i przywiązanie do wartości katolickich w Polsce oraz nacjonalizmu na Węgrzech. Stąd niektórzy „eksperci” wzywają do natychmiastowego wydalenia obu krajów z UE np. Daron Acemoglu, turecko-ormiański ekonomista z MIT (Massachusetts Institute of Technology).

Wesprzyj nas już teraz!

„Chociaż odwrót od reform z czasów transformacji nie ogranicza się do Polski i Węgier, pożegnanie z transformacją w tych dwóch krajach jest szczególnie przygnębiające i gorzkie” – zauważa, wyjaśniając, dlaczego oba państwa nie spełniły pokładanych w nich nadziei liberałów. I tak zarówno Warszawa, jak i Budapeszt spadły w rankingach amerykańskiego think tanku Freedom House oraz niemieckiego think tanku Transparency International. W przypadku tego pierwszego, oceniającego stan demokracji i swobód obywatelskich w 29 krajach Europy Środkowej i Azji Środkowej, Budapeszt jeszcze w 2015 r. miał 64 na maksymalnie 100 punktów („demokracja półskonsolidowana”), a w 2021 r. – już tylko 45 („reżim przejściowy lub hybrydowy”, czyli coś pomiędzy demokracją a autorytaryzmem). Warszawa jeszcze w 2015 r. miała mieć 80 punktów  („demokracja skonsolidowana”), ale w tym roku przyznano jej 60 punktów („demokracja półskonsolidowana”). To efekt m.in. odrzucenia wyższości prawa unijnego nad konstytucją.

W przypadku berlińskiego think tanku Transparency International, śledzącego korupcję w sektorze publicznym na całym świecie („wskaźnik percepcji korupcji”, im wyższy tym lepszy), Węgry miały w 2015 r. 51 pkt, a sześć lat później już tylko 44. Indeks Polski to: 63 w 2015 r. i 56 w 2020 r. Rzekomo Botswana czy Kostaryka są dziś uważane za mniej skorumpowane niż Polska. „Nie ma wątpliwości, że przygnębiający obraz Węgier i Polski, jaki wyłania się z danych Freedom House i Transparency International, jest bardzo odległy od intencji Kongresu USA, który przyjął w 1989 r. ustawę SEED. Faktem jest, że oba kraje zdradziły SEED i nikt nie może zasadnie argumentować, że nadal są liberalnymi demokracjami. Ich instytucje zostały obalone od wewnątrz przez reżimy zakorzenione w kulturach i tradycjach wrogich tradycji Oświecenia. Mimo dobrych intencji burmistrzów Warszawy i Budapesztu, trudno z optymizmem patrzeć na jakąkolwiek znaczącą zmianę kierunku liberalizmu w najbliższej przyszłości. Obecny stan rzeczy prawdopodobnie ulegnie dalszemu pogorszeniu” – diagnozuje Miszerak, który już nieraz źle pisał o Polsce.

Autor nie zgodził się z sugestiami wielu ekspertów, a także burmistrza Budapesztu, Gergely’ego Karacsony’ego, głównego rywala Victora Orbana, że „wzrost populizmu prawicowego ” wynika z „neoliberalnej” polityki wprowadzonej tuz po 1989 r., która pogłębiła nierówności. Jest zdania, że „terapia szokowa” była tym, co najlepsze przydarzyło się obu krajom. Zarówno Polska, jak i Węgry obecnie należą do najbogatszych i najbardziej dynamicznie rozwijających się państw na całym obszarze postsowieckim, czego na przykład nie można powiedzieć o Ukrainie. Kijów wybrał wolniejszą drogę transformacji. Źródłem niepowodzeń – według Miszeraka – jest polityka historyczna i nieeuropejskość polskiego oraz węgierskiego społeczeństwa. O ile oba kraje leżą w Europie, to jednak należałoby zadać sobie pytanie, czy są „europejskimi w sensie kulturowym i filozoficznym”, a także „czy w ogóle rozsądnie było oczekiwać, że staną się liberalnymi demokracjami”. Takiego problemu autor nie widzi w przypadku Czech, które jeszcze w okresie międzywojennym były „jedyną wielopartyjną demokracją w Europie Środkowej”.

Węgry i Polska zaś „praktykowały różne stopnie autorytaryzmu, zaprawionego nacjonalizmem, obskurantyzmem religijnym i podtekstem antysemickim”. Stąd – wg autora – „trudno jest znaleźć uzasadnienie dla „powrotu do Europy” Węgier lub Polski, nawiązujących do międzywojennych rządów. W obszernej analizie Miszerak pisze o feudalizmie, wartościach oświeceniowych i historii kształtowania się państwowości polskiej po 123 latach niewoli, czy Węgier, które były częścią cesarstwa austro-węgierskiego. Powołując się na książkę autorstwa Darona Acemoglu i Jamesa Robinsona pt. „Dlaczego narody przegrywają”, aprobuje ich wnioski, sugerujące, że niektóre państwa rozwijają się i stają się bogate, a inne nie, bo „nie doświadczyły niczego analogicznego do Chwalebnej Rewolucji, Rewolucji Francuskiej czy holenderskiego Złotego Wieku”. Stąd miałyby one nie znać, czym naprawdę jest liberalizm i co znaczy Oświecenie.

Zdaniem Miszeraka, władze tak w Polsce, jak i na Węgrzech, uważały, że są w stanie zliberalizować swoje kraje pomimo „brzemieniu historii”. Co ciekawe, jednoznacznie ocenia Konstytucję RP z 1997 r. zgodnie z opinią Marka Brzezińskiego, kandydata na ambasadora USA w Polsce. Była ona tak skonstruowana, by odzwierciedlać wartości liberalne (wykluczono z prac „prawicowych populistów”, nie byli reprezentowani w parlamencie). Jednak ci „prawicowcy” uderzyli w tę konstytucję, gdy objęli rządy w 2015 r. Węgry nie przyjęły całkowicie nowej liberalnej konstytucji w okresie transformacji po 1989 r., ale uchwaliły nową ustawę zasadniczą w 2011 zwykłą większością głosów, wymagającą większości kwalifikowanej dla wszelkich zmian. I to był „błąd” węgierskich reformatorów.

„Biorąc pod uwagę smutne zakończenie okresu transformacji po 1989 roku w Polsce i na Węgrzech, należy niestety stwierdzić, że wysiłki reformatorów po 1989 r., zmierzające do wprowadzenia i konsolidacji liberalizmu, nie powiodły się” – konstatuje autor. Chociaż nie dziwi, to uderza jednak w jego analizie ogromna niechęć do Kościoła katolickiego. Wprost uznaje, że „polscy reformatorzy” popełnili dwa „zasadnicze błędy strukturalne”. Pierwszym było zawarcie konkordatu ze Stolicą Apostolską w 1993 r. i jego ratyfikacja w 1998 r. Drugim – polityka antyurbanistyczna. Oba doprowadzić miały do wzmocnienia „prawicowych populistów”, wskutek utrwalenia się światopoglądu katolickiego. Konkordat przewidywał ściślejszą „współpracę” między państwem a Kościołem i nadawał liczne przywileje Kościołowi. Hierarchowie jednak nie zrezygnowali z mieszania się w politykę – narzeka Miszerak – a tuż po przemianach Kościół cieszył się dużym autorytetem, zwłaszcza wśród ludności wiejskiej i miał inną wizję swojej roli w społeczeństwie niż struktury katolickie w Europie Zachodniej. Autor twierdzi ponadto, że za ściślejszą współpracą z Kościołem ówczesnych reformatorów przemawiała chęć „pacyfikacji” lub „kooptacji” Kościoła w obliczu „powrotu do Europy”. „Konkordat był jednak nie tylko niepotrzebny, ale okazał się kontraktem faustowskim” – ocenia, oburzając się, że nauczanie religii w szkołach jest ważniejsze niż pielęgnowanie „wartości Oświecenia”.

Nieco odmienna jest sytuacja na Węgrzech, gdzie „religia nigdy nie była głównym czynnikiem”, a kraj jest znacznie bardziej zurbanizowany. Na Węgrzech problemem jest nacjonalizm, który rozwijał się od I wojny światowej w następstwie traktatu w Trianon z 1920 r., w wyniku którego Węgry utraciły dwie trzecie swojego terytorium. Ponadto tamtejsi politycy byli bardziej skorumpowani i prowadzili złą politykę fiskalną. Autor dochodzi do wniosku, że „obecny impas między Komisją Europejską z jednej strony a Węgrami i Polską z drugiej nie może się utrzymywać”. Jego zdaniem z powodu domniemanego „otwartego łamania prawa unijnego” Węgry powinny zostać natychmiast wydalone z UE. Tym bardziej, że Orban „ewidentnie przygotowywał się duchowo i strategicznie na przyszłość po UE”. Taki wniosek wysnuwa na podstawie ostatnich wydarzeń związanych z brataniem się z konserwatystami z USA, a także w związku z konsolidacją relacji z Władimirem Putinem („nieliberalna oś” Trump-Putin-Orban).

Nieco inaczej rzecz ma się z Polską. Autor sugeruje, że „Komisja powinna dążyć do porozumienia z polskim rządem w sprawie referendum odnośnie członkostwa, które jasno określi jego kluczowe warunki, w tym wyższość prawa unijnego nad prawem krajowym. Jeśli reżim Prawa i Sprawiedliwości odmówi zgody na takie referendum, wobec Polski należy zastosować ten sam proces wydalenia, co w przypadku Węgier” – sugeruje Miszerak.

Źródło: globalpolicyjournal.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(61)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 735 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram