13 tysięcy nielegalnych imigrantów rozbiło obóz w pobliżu Del Rio w Teksasie. Zamiast ciepłego przyjęcia czeka ich jednak proces deportacyjny, podczas którego władze korzystają z przepisów uchwalonych przez… Donalda Trumpa.
Chaos na południowej granicy Stanów Zjednoczonych wymyka się władzom spod kontroli. Zapowiadający podczas kampanii wyborczej otwarcie na imigrantów Joe Biden musiał zweryfikować swoje stanowisko. Jeszcze kilka miesięcy temu nielegalni imigranci masowo otrzymywali pozwolenia wjazdu na teren USA, dzisiaj sytuacja nie wygląda dla nich już tak obiecująco.
Około 13 tys. przybyszów z południa, głównie pochodzenia haitańskiego rozbiło prowizoryczny obóz w okolicach Del Rio w Teksasie. Władze rozpoczęły akcję odsyłania ich domów.
Wesprzyj nas już teraz!
To jeden z największych kryzysów granicznych ostatnich lat w USA. Jak podaje Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS), około 2 tys. osób przeniesiono w inne miejsce, setki natomiast wracają samolotami na miejsca skąd przybyli. Dantejskie sceny rozegrały się na lotnisku w Port-Au-Prince (Haiti), gdzie zaskoczeni imigranci po wylądowaniu w kraju z którego uciekli, zaatakowali amerykański samolot.
W procedurze władze korzystają z przepisów sanitarnych wprowadzonych przez Donalda Trumpa, znacznie przyspieszających cały proces. Agencja Customs and Border Protection (CBP) podała, że spośród 180 034 osób zatrzymanych w maju na granicy meksykańsko-amerykańskim 112 302 osób zostało wydalonych zgodnie z uchwaloną przez Trumpa polityką znaną jako „Title 42”, którą utrzymał Biden.
Władza pragnie ponadto wyciszyć problemy z jakimi się zmaga. Jak podaje „Gość Niedzielny”, jeszcze kilka miesięcy temu setki reporterów dokumentowało sytuację na granicy, dzisiaj jednak nie mają tam już wstępu. W efekcie temat kryzysu migracyjnego nie obija się w mediach tak dużym echem.
Źródło: „Gość Niedzielny”, bbc.co.uk
PR