22 maja 2021

USA: sprzeciw specjalistów wobec ułatwienia orzekania tzw. śmierci mózgowej

Grupa prawników, bioetyków i lekarzy w USA sprzeciwia się nowelizacji przepisów dotyczących tak zwanej śmierci mózgowej. Chociaż uważają, że zmiana regulacji jest potrzebna, to jednak nie akceptują projektu w zaproponowanej formie, który jeszcze bardziej liberalizuje prawo i może doprowadzić do częstszego przedwczesnego orzekania śmierci.

W oświadczeniu opublikowanym 14 maja w „Journal of Medicine and Philosophy” ponad 100 „ekspertów w dziedzinie medycyny, bioetyki, filozofii i prawa” potwierdziło, że ​​chociaż prawo dotyczące śmierci mózgu wymaga rewizji, proponowana zmiana „nie jest odpowiednim sposobem”.

Wśród sygnatariuszy listu jest kilku katolickich medyków i etyków z katolickich uniwersytetów. Autorzy zaznaczyli, że reprezentują szerokie środowisko światopoglądowe i zawodowe.

Wesprzyj nas już teraz!

„Niekoniecznie zgadzamy się ze sobą we wszystkich aspektach debaty na temat śmierci mózgu lub w sprawie podstawowych zasad etycznych. Zgadzamy się, że UDDA [potoczna nazwa ustawy – red.] wymaga rewizji i że RUDDA –[nowelizacja – red.] nie jest sposobem na jej zmianę ”.

Projektem obecnie zajmuje się specjalna komisja Uniform Law Commission, zwołana w sierpniu 2020 r. Jeśli zaakceptuje ona projekt zmian, stanowe kongresy w całym kraju będą mogły zrewidować prawo.

„Śmierć mózgu” zwana również śmiercią według kryteriów neurologicznych służy do stwierdzania domniemanej śmierci pacjenta na podstawie utraty funkcji mózgowych, ale nie zatrzymania innych – niezbędnych funkcji życiowych – np. akcji serca, czy oddychania. Jest to pewna umowna formuła przyjęta przez medyków, by ułatwić przekazywanie organów.

W Stanach Zjednoczonych codziennie setki lekarzy orzeka o tzw. śmierci mózgowej. Wytyczne Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego z 1981 r. stanowią, że śmierć mózgu pociąga za sobą „nieodwracalne ustanie wszystkich funkcji całego mózgu”. W praktyce okazuje się, że osoby, u których stwierdzono tzw. śmierć mózgu są głównymi dawcami narządów do przeszczepów. Pobiera się od nich m.in.: serce, płuca i trzustkę. Te organy, by nadawały się do ponownego wykorzystania, muszą być jak najszybciej pobrane i przeszczepione.

Wokół kryteriów śmierci mózgowej toczy się rozległa debata. W 2008 r. ukazał się znamienny artykuł w magazynie „The New England of Journal Medicine” autorstwa Roberta D. Truoga i Franklina G. Millera pod znamiennym tytułem: „The Dead Donor Rule and Organ Transplantation”.

Prof. Truog to bioetyk i anestezjolog dziecięcy wykładał w Harvard Medical School. Współpracował z kliniką pediatryczną w Bostonie, specjalizującą się w leczeniu krytycznych przypadków. Z kolei Franklin Miller był związany z amerykańskim Department of Bioethics National Institutes of Health (NIH). Był też ekspertem National Institute of Mental Health Intramural Research Program. Obaj w swojej pracy koncentrują się na zagadnieniach bioetycznych w oparciu o doświadczenia kliniczne odnośnie kwestii stwierdzania tzw. śmierci mózgowej.

W swoim artykule uczeni odnieśli się do licznych badań innych specjalistów dotyczących dawstwa organów, a także do polemik bioetyków na ten temat. Uczeni stwierdzili, że „od momentu umożliwienia przeszczepów kierowano się nadrzędnym wymogiem etycznym zwanym regułą martwego dawcy, która po prostu stanowiła, że pacjenci muszą być uznani za zmarłych, zanim pobierze się z ich ciała wszelkie ważne narządy do przeszczepu”.

Komentowali, że: „Przed rozwojem nowoczesnej opieki nad pacjentami w nagłych wypadkach, diagnoza śmierci była stosunkowo prosta: pacjenci byli martwi, gdy ich ciało było zimne, sine i sztywne. Niestety, narządy od takich tradycyjnie rozumianych zwłok nie mogły być stosowane do przeszczepu. Czterdzieści lat temu komitet w Harvard Medical School pod przewodnictwem Henry Beechera ad hoc zaproponował ponowne spojrzenie na definicję śmierci w taki sposób, by uczynić niektórych pacjentów z wyniszczającymi urazami neurologicznymi odpowiednimi do przeszczepienia narządów”.

Dodali, że: „Koncepcja śmierci mózgu służyła nam dobrze i była etycznie oraz prawnie uzasadniona w celu pozyskiwania organów i przeprowadzania  tysięcy transplantacji ratujących życie. Mimo to, pozostawało uporczywe pytanie, czy pacjenci, u których stwierdzono rozległe uszkodzenie mózgu, bezdech oraz utratę odruchów pnia mózgu, są naprawdę martwi. Zwłaszcza, że pacjenci z urazami wewnątrzczaszkowymi, wyglądają jak żywi, są ciepli, zaróżowieni, a w organizmie odbywają się procesy trawienne, przebiega metabolizm, ma miejsce wydalanie, dojrzewanie płciowe, a nawet może dochodzić do reprodukcji. Dla przypadkowego obserwatora, wyglądają oni – podobnie jak pacjenci długotrwale wentylowani – jakby byli pogrążeni we śnie.”

Dalej można przeczytać: „Argumenty, dlaczego tych pacjentów należy uznać za zmarłych nigdy nie były w pełni przekonujące. Definicja śmierci mózgu wymaga całkowitego braku wszystkich funkcji w całym mózgu, ale wielu z tych pacjentów zachowuje zasadniczą funkcję neurologiczną, taką jak wydzielanie hormonów regulowane przez podwzgórze. Niektórzy sugerują, że pacjenci, powinni być uznani za martwych, ponieważ są nieświadomi (co jest prawdą), ale jeśli jest to uzasadnione twierdzenie, wówczas pacjenci w trwałym stanie wegetatywnym, którzy oddychają spontanicznie powinni być również zdiagnozowani jako martwi. Inni twierdzą, że pacjenci, u których zdiagnozowano śmierć mózgową są martwi, ponieważ ich uszkodzenie mózgu doprowadziło do trwałego zaprzestania funkcjonowania organizmu jako całości”. Tak na marginesie, podobne uzasadnienie śmierci istnieje również w prawie polskim. 

Dalej czytamy: „Jednak dowody wskazują, że jeśli pacjenci są nadal leczeni po ostrej fazie  choroby (co ma miejsce niezwykle rzadko), są w stanie przetrwać przez wiele lat. Niewygodne wnioski, jakie należy wyciągnąć z tej literatury są takie, że chociaż może istnieć doskonałe etyczne uzasadnienie dla pobierania ważnych organów do przeszczepu od pacjentów, którzy spełniają kryteria diagnostyczne śmierci mózgu, ze względów etycznych nie mamy pewności, iż oni naprawdę są martwi”.

Autorzy zasugerowali, że w ostatnich latach poważnie została zakwestionowana pierwotna zasada orzekania śmierci sercowej. „Z protokołów poboru narządów wynika bowiem, że u pacjentów, którzy nie są w stanie śmierci mózgowej, ale którym wycofuje się aparaturę podtrzymującą życie, zgon następuje w ciągu 2 do 5 minut po wystąpieniu asystolii (brak czynności elektrycznej serca), a ich organy są szybko pobierane do przeszczepu”. I dalej: „Mimo, że wszyscy zgadzają się, że u wielu pacjentów może być przywrócone krążenie po upływie 2 do 5 minut, zwolennicy tego podejścia do dawstwa organów mówią, że ci pacjenci mogą być uznani za martwych, ponieważ została podjęta decyzja, aby nie podejmować prób reanimacji”.

Takie rozumienie śmierci jest więc problematyczne na kilku poziomach. Kardiologiczne określenie śmierci wymaga nieodwracalnego ustania funkcji krążenia. „Nieodwracalne” znaczy „niemożliwe do odwrócenia”. Uczeni zadają w związku z tym pytanie: dlaczego serca pacjentów, którzy zostali uznani za zmarłych na podstawie nieodwracalnej utraty czynności serca zostały przeszczepione i z powodzeniem funkcjonują w piersi innych? Dodają, że w związku z tym nie jest uprawnione twierdzenie, jakoby dawcy w tym wypadku byli martwi.

Bioetycy napisali, że „z perspektywy czasu, wydaje się jednak, iż oparcie się na zasadzie zmarłych dawców ma większy potencjał, aby podważyć zaufanie do transplantologii, niż je budować”. Według nich upieranie się przy zasadzie pobierania narządów od rzekomo martwego dawcy stworzyło przekonanie, że lekarze są „manipulatorami”. Co więcej zasada ta wprowadza ludzi w „błąd etyczny” i nie jest w stanie wytrzymać próby czasu ze względu na dane medyczne.

Z tekstu dowiadujemy się, że przyjęcie kryterium neurologicznego „w nowoczesnych jednostkach intensywnej opieki medycznej (…) jest już bezpośrednią przyczyną śmierci wielu pacjentów, na przykład wtedy, gdy wentylacja mechaniczna jest zaprzestawana”. Autorzy wprost stwierdzają, że organy od dawców, u których stwierdzono śmierć na podstawie kryteriów neurologicznych de facto są żywi. Sugerują jednak, że „nie ma nic złego w pobieraniu organów wewnętrznych przed śmiercią, pod warunkiem że ma się na to ważną zgodę od pacjenta lub surogata i poda się pacjentowi znieczulenie”. Tłumaczą, że w tej sytuacji pacjent nie umrze przynajmniej z powodu przerwania działań resuscytacyjnych.

Zmiana, jaką zaproponowali Ariane Lewis, Richard Bonnie i Thaddeus Pope w ustawie Uniform Determination of Death Act z 1981 r., obowiązującej we wszystkich stanach odnosi się do „przyjętych standardów medycznych.” Lewis, Bonnie i Pope twierdzą, że panuje wokół tego zbyt duże zamieszanie.

Autorzy chcą dostosować prawo do wytycznych dotyczących diagnozowania śmierci mózgu przedstawionych przez Amerykańskie Stowarzyszenie Neurologiczne.

Jednak wytyczne AAN – ostatnio zaktualizowane w 2010 roku – nie wymagają przeprowadzania testów na całkowite ustanie funkcji mózgu poza tym, co można zdiagnozować przy łóżku pacjenta (np. elektroencefalogram).

Autorzy zasugerowali zmianę zdania w ustawie UDDA, która polega na wyrzuceniu określenia „wszystkich” z frazy: „nieodwracalne ustanie wszystkich funkcji całego mózgu” jako kryterium śmierci mózgu.

Dzieje się tak, ponieważ funkcja hormonalna związana z pracę podwzgórza oraz przysadką mózgową nie jest częścią „przyjętych standardów medycznych” dotyczących śmierci mózgu – argumentują inicjatorzy zmian.

Do zapisów prawnych chcą, by dodać „z wyjątkiem funkcji hormonalnych całego mózgu”.

Inna nowość polegałaby na tym, że lekarz nie musiałby prosić o zgodę członków rodziny w celu przeprowadzenia testów śmierci mózgu.

Sygnatariusze listu, wskazują, że tego typu zmiany nie powinny być wprowadzane, ponieważ są osoby, u których zdiagnozowano śmierć mózgu, a nadal żyły – czasami przez wiele lat. Wyrazili obawy, że RUDDA może prowadzić do błędnej diagnozy i uznania żywego pacjenta za zmarłego.

National Catholic Bioethics Center stwierdziło w przeszłości, że przypadki pacjentów, którzy zostali błędnie uznani za martwych na podstawie kryteriów dot. orzekania śmierci mózgowej, a które ostatecznie potem wyzdrowiały, co wskazuje przede wszystkim na nieprawidłową diagnozę śmierci mózgu.

„Historie ludzi kontynuujących korzystanie z respiratora przez miesiące lub lata po uznaniu ich za zmarłych, zazwyczaj wskazuje na niestosowanie testów i kryteriów do określenia śmierci mózgu z odpowiednią uwagą i rygorem” – zacytowano ks. Tad Pacholczyk z NCBC. „Innymi słowy, ktoś prawdopodobnie poszedł na skróty podczas przeprowadzania testów i diagnozy” – komentują autorzy listu.

Sygnatariusze odrzucili również twierdzenia Lewisa, Bonnie i Pope, że pacjent może zostać uznany za zmarłego, pomimo utrzymujących się funkcji hormonalnych. 

Wykluczenie tej funkcji z definicji śmierci mózgu uniemożliwiłoby pozywanie medyków i szpitali za uznanie danego pacjenta za zmarłego, podczas gdy on nadal rósł, pomimo stwierdzenia, że jest martwy (sic!).  

Przykładowo Jahi McMath, 13-letnia dziewczynka z Kalifornii w grudniu 2013 r. doznała krwotoku po rutynowej operacji migdałków. Pięciu lekarzy – dwóch ze szpitala dziecięcego w Oakland i trzech niezależnych lekarzy na zlecenie rodziny – stwierdziło śmierć mózgu McMath na podstawie testów wykazujących brak przepływu krwi do mózgu i braku oznak aktywności elektrycznej po wykonaniu EEG.

Rodzina nie zgodziła się z diagnozą i w styczniu 2014 roku szpital – po sądowej batalii rodziców – wypisał dziewczynkę. Ta trafiła do nieujawnionego miejsca w New Jersey na leczenie, gdzie dziewczynka nadal żyła, dorastała i przechodziła miesiączkę.

„To jest po prostu absurdem proponowanie, by comiesięczny okres był zgodny z byciem martwym” – zaznaczono w liście.

Chociaż McMath była w ciężkim stanie, poruszała częściami ciała np. stopą. Ostatecznie w czerwcu 2018 roku zmarła z powodu „powikłań związanych z niewydolnością wątroby”.

Propozycje RUDDA skrytykowano także za wycofanie obowiązku świadomej zgody na testy, takie jak: test bezdechu, gdy pacjent jest odłączany od respiratora na kilka minut, aby sprawdzić, czy jest w stanie oddychać samodzielnie.

Sygnatariusze przytaczali dowody na to, że testy bezdechu są niekorzystne dla pacjentów i mogą, przynajmniej w teorii, raczej przyspieszyć śmierć mózgu, niż ją sprawdzić.

Sygnatariusze dodali, że zrewidowane prawo powinno zawierać klauzulę wyłączającą dla osób, które nie akceptują śmierci mózgowej z powodów religijnych lub innych.

„Zarzuty wobec neurologicznego kryterium śmierci nie wynikają wyłącznie z przekonań religijnych lub ignorancji. Ludzie mają prawo nie akceptować koncepcji śmierci, którą eksperci energicznie dyskutują, a która jest wbrew ich osądowi i sumieniu ”- stwierdzono.

Sygnatariusze postulują, by każdy człowiek jeszcze za życia mógł określić, czy chce, by jego śmierć orzekano na podstawie kryteriów neurologicznych, czy krążeniowo-oddechowych.

Źródło: catholicnewsagency.com / PCh24.pl

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram